To była miła, ciepła, acz nie parna noc. Każdy pokój w domu Hiszpanii był otwarty, aby wpuścić do środka delikatną, chłodną bryzę. Na granatowym niebie z migoczącymi ziarenkami gwiazd wisiał srebrny księżyc w pełni. Ten księżyc spoglądał z zewnątrz na śpiących już w swoich łóżkach albo przygotowujących się do tego ludzi. Sen w tak dobrych warunkach był jak mały kawałek Nieba zesłany na Ziemię – tak spokojny, tak ciepły, tak wspaniały, że miało się wrażenie, że nie było możliwości, aby w taką noc przyśniły się komuś koszmary.
Antonio nie spał, choć bardzo tego chciał. Leżał w swoim łóżku i czytał jakąś książkę, ale tak naprawdę nie zwracał uwagi na to, co było tam napisane. Był taki śpiący, że przelatywał przez słowa, nie łącząc z sobą ich sensu. Starał się ignorować histeryczne krzyki Romano, dochodzące z jego pokoju, ale nawet jeśli jego ludzie mówili, że Hiszpania nie powinien biec na każde zawołanie „tego aroganckiego dzieciaka”; że nie powinien być taki delikatny dla Romano i że powinien raczej uczyć go, że nie zawsze może coś osiągnąć przez wściekły wrzask… nawet wtedy on – Antonio – nie czuł się z tym dobrze. Nie to, że chciał być na każde zawołanie Romano (kto tu był w końcu szefem?), ale chodziło o to, że się po prosto o niego martwił. Tak więc Hiszpania wciąż miał poczucie winy i nie przestawał się denerwować.
Czytaj dalej “[FF: Axis Powers Hetalia] Hiszpańska kołysanka” →