
Każda seria Star Treka ma odcinki, które są… złe. Niektóre serie mają tych odcinków więcej od innych; a przynajmniej w porównaniu z poprzednikami wydają się gorsze. Co ciekawe, potem następuje taka sytuacja, że przez lata poniewierany serial Star Treka nagle okazuje się nie być znowu taki zły. I tak oto, kiedy weszło Discovery, ludzie zaczęli przychylniej patrzeć na Enterprise; a kiedy Enterprise leciało na antenie, nagle fani doceniali Voyagera. Tak naprawdę to Star Trekami, które powszechnie uważa się za kultowe i dobre, są Deep Space Nine, Następne Pokolenie i Oryginalna Seria.
Ale i one mają swoje robaczywki. Niektóre są dziwne, ale nie w dobrym sensie, tylko w sensie: “To jest takie głupie, a przesłanie nie ma sensu.” Inne niosą ze sobą niefortunne implikacje. Jeszcze inne po prostu źle się zestarzały. W końcu są takie, które są po prostu nudne.
Megollum: Ekhem… może wressssszcie przesssstaniesz grać na zwłokę i przejdziessssz do sssedna?
O, kurde, Megollum! Druga wersja mnie z innego uniwersum! Co ty tu robisz?
Megollum: Najwyraźniej pilnuję, abyśśśś wresssszcie wzięła sssię do roboty. Odcinek sam sssię nie omówi.
Ale ja nie chcę go omawiać! Ten odcinek nawet nie jest zły, on jest po prostu nudny jak flaki z olejem.
Megollum: Trudno. Sssama chciałaśśś zrobić tę ssserię. Wiedziałaśśś, że cośś takiego może sssię zdarzyć.
Ech, pewnie masz rację. Może mi chociaż pomożesz?
Megollum: A co z tego będę mieć?
Nie wiem, chcesz batona?
Megollum: A masssz Jedyny Pierścień?
Mam Prince Polo, chcesz?
Megollum: No dobra. Może być.
Opis Fabuły:
Załoga Enterprise bada planety w pewnym układzie, kiedy nagle ma miejsce dziwna anomalia, która wstrząsa statkiem. Spock określa ją mianem “mrugnięcia wszechświata”, bo według odczytów statku, jedna z badanych planet na chwilę zniknęła, a potem znów się pojawiła. Nagle Enterprise dostrzega na jej powierzchni rozbity latający spodek wraz z podobną do człowieka istotą – niejakim Lazarusem, który jest ranny i bredzi coś od rzeczy na temat istoty zdolnej zniszczyć cały wszechświat.
Megollum: Co więcej – według raportów Gwiezdnej Floty “mrugnięcie” zdarzyło ssssię również w kilku różnych miejsssscach we wszechśświecie i że źródło anomalii ma miejsssce na planecie, którą badało Enterprisssse. Teraz więc od Kirka zależy sssprawdzenie co sssię tak naprawdę ssstało i zapobiegnięcie ewentualnym ssszkodom.
Co Z Tego Pamiętam:
Nigdy wcześniej nie widziałam tego odcinka, więc nic z niego nie kojarzę. A ty Megollum?
Megollum: Czy jessst tutaj cokolwiek do pamiętania? Poza zmarnowanym potencjałem, dziwną nauką i Lazarusssem, który jessst irytujący?
Prawda, prawda.
Wnioski Ogólne:
Wybaczcie, ludzie, ale nie mam za wiele do powiedzenia na temat Światów równoległych. Wydaje mi się, że była to pierwsza startrekowa próba zaliczenia motywu… może nie tyle alternatywnych rzeczywistości, co istniejących obok siebie wymiarów. Tutaj mamy koncept materii (uniwersum “dodatnie”) i antymaterii (uniwersum “ujemne”), których zderzenie może mieć katastrofalne skutki.
Megollum: Ktośśś, kto sssię bardziej zna na fizyce, może lepiej wyjaśśśnić, dlaczego niby ssspotkanie osssobnika z materii z jego sssobowtórem z antymaterii ma ssspowodować implozję obu wszechśśświatów… Zresztą, jak znam życie to i tak bardziej “fiction” niż “sssscience”. Nie rozumiałam logiki za tym w drugim Powrocie do przyssszłości i nie rozumiem jej teraz.
Wiesz, antymateria to taki termin nadużywany w science-fiction – takie coś, co nie jest do końca z naszego świata, a przez to nadaje się idealnie na phlembotium. W poprzednim sezonie Flasha, na przykład, było to narzędzie, dzięki któremu The Thinker tworzył metaludzi. Dzisiejszy odcinek TOSa świadczy o tym, że twórcy sci-fi już wtedy nie rozumieli, co to antymateria, a mimo to pisali o niej.
Megollum: Co prawda, ty też nie wiesssz co to.
To swoją drogą.
Megollum: Przyznaj sssię, oblałaśśś fizykę.
Jestem filozofem z wykształcenia. Ja rozumiem materię po arystotelesowsku.
Możemy powrócić do Światów równoległych?
Megollum: Jak chcesssz.
No więc pomysł na Lazarusa jest taki, że w jakiś sposób udało mu się przedostać do wszechświata antymaterii i tam zdał sobie sprawę, że ma swojego sobowtóra. To wydarzenie tak mu pomieszało w głowie, że postanowił gościa zabić. Po sposobie, w jaki mówi o tym drugim Lazarusie, możemy się domyślić, że postrzega go jako potwora w ludzkiej skórze – istotę zdolną zniszczyć cały wszechświat i niecofającą się przed niczym. Kiedy wreszcie spotykamy Lazarusa z antymaterii, jest on spokojny, rozsądny i twierdzi, że jego sobowtór tak bardzo uwziął się na to, aby go zabić, że nie myśli o tym, co spotkanie obu Lazarusów oznaczałoby dla przyszłości obu uniwersów.
Lazarus z “dodatniego” uniwersum jest ewidentnie szalony, ale powód jego szaleństwa nie jest… zrozumiały. Nie wiemy, w jaki sposób doszedł do wniosku, że musi pójść i zabić siebie z “ujemnego” uniwersum. Wiemy tylko, że przedostał się do świata antymaterii i postanowił zniszczyć drugiego siebie. Można było to jakoś rozwinąć, ale cóż… nie rozwinięto.
Megollum: Co by nie mówić, o wiele lepsssszą hissstorię o alternatywnych uniwersssach Ssstar Trek opowie dopiero w drugim sssezonie. Dlatego wszelkiego rodzaju dywagacje na temat tego motywu pozossstawimy na później.
Natomiast następny odcinek jest wyjątkowy. Albowiem w następnym odcinku czeka nas bardzo smutna historia (jak również naziści, którzy wygrali wojnę).
Megollum: Aha, czyli już kończymy. No to teraz odbieram ssswoje Prince Polo.
Łatwo cię zadowolić.
Megollum: No cóż, jestem tobą.
Ej, a gdybym miała w przyszłości problem z innym odcinkiem Star Treka, to mogę do ciebie zadzwonić?
Megollum: Może jeśśśli zaoferujesssz mi Kit Kata.
To umowa stoi.
No to pa, ludziska!