Meg ogląda...

Meg ogląda Star Trek: TOS – 2×12 „Zabójcza starość”

Ej, wiecie, że Willian Shatner ma już 88 lat? Nieźle się trzyma, nie? Z kolei Leonard Nimoy dożył 84 lat, DeForest Kelley – 79 lat, a James Doohan – 85 lat.

Wspominam o tym dlatego, że w dzisiejszym odcinku Kirk, Spock, McCoy i Scotty (oraz niejaka Galway) zostają poddani szybkiemu starzeniu i kiedy patrzy się na ich charakteryzację tutaj i porównuje się ją z tym, jak ich aktorzy faktycznie wyglądali w podeszłym wieku, jest dość dziwnie, jeśli nie śmiesznie.

Zanim przejdziemy do właściwej fabuły, uczcijmy minutą ciszy biedną oficer Galway, która – co prawda – była Niebieską Koszulą, ale i tak umarła.

Opis Fabuły:

Enterprise ma przeprowadzić rutynową kontrolę kolonii Gamma Hydra IV, ale przewodzący nią Robert Johnson wydaje się nie do końca rozumieć co się dzieje. Wkrótce na powierzchnię planety przeniesiony zostaje zwiad złożony z kapitana Kirka, doktora McCoya, Spocka, Scotty’ego, Czechowa i oficer Galway. Na miejscu osada wydaje się być opustoszała. Czechow wchodzi do jednego z budynków i zaraz z niego wybiega. Tak się bowiem składa, że zobaczył tam martwe ciało. Wkrótce pojawia się para staruszków – Robert Johnson i jego żona, Elaine. Sęk w tym, że żaden z kolonistów nie miał więcej jak trzydziestkę, tak więc coś musiało ich postarzyć. Tak czy inaczej, Johnsonowie zostają przeniesieni do ambulatorium doktora McCoya, wkrótce jednak okazuje się, że Kirk, Spock, McCoy, Scotty i Galway zaczynają również się gwałtownie starzeć. A Kirk ma o tyle gorzej, że jego stan zaczyna utrudniać mu dowodzenie.

Co Z Tego Pamiętam:

Zabójcza starość to kolejny odcinek, który pamiętam dość dobrze i o którym myślę, kiedy wspominam Oryginalną Serię. Co prawda, nie pamiętałam kolejnej z dziewczyn kapitana Kirka ani tego, że potem pojawili się Romulanie, ale za to pamiętałam, co się działo później – że Kirk został pozbawiony dowództwa ze względu na słabą pamięć i że Czechow uniknął losu pozostałych członków zwiadu, bo się przestraszył, to z kolei naprowadziło McCoya na właściwy trop.

Wnioski Ogólne:

Tym razem mamy science-fiction w starym, bardziej zwariowanym stylu i raczej nie kryje się za nim żaden socjopolityczny komentarz. Ot, coś na planecie wpływa na ludzi i zmienia ich w staruszków. Ewentualnie można to podciągnąć pod „starość nie radość”.

Oczywiście, starszy wiek niesie ze sobą pewne nieprzyjemności – problemy zdrowotne, osłabienie zdolności fizycznych i umysłowych… ale również świadomość zbliżającej się śmierci, irytacja, lekceważenie ze strony otoczenia, tęsknota za dawnymi czasami i zmniejszona autonomia. Do pewnego stopnia jest czymś, czego się ludzie lękają, dlatego też przyspieszone starzenie jest przerażające.

I też zwiad z Enterprise musi się nagle zmierzyć z nagłą starością. Spock i Scotty, co prawda, są w miarę sprawni i nie widać po nich specjalnie, aby ich stan utrudniał im życie (no może Spock się skarży na to, że jego reakcje mózgowe są słabsze), ale doktor McCoy jest (bardziej niż zwykle) skłonny do narzekań, Galway boi się zasypiać, bo starzeje się jakby szybciej od reszty, zaś kapitan Kirk… no cóż starość sprawia, że cierpi zdolność kapitana Kirka do dowodzenia.

Wiadomo, że Enterprise jest dla Kirka wszystkim – ten człowiek najlepiej czuje się na mostku kapitańskim i gotów jest zrobić niesamowite rzeczy, aby ochronić statek i jego załogę. Niemniej jednak wielokrotnie podczas tego odcinka poszczególne postaci zwracają mu uwagę na to, że powtarza już raz zadawane rozkazy i nawet tego nie pamięta. Po jakimś czasie dowództwo zostaje mu odebrane i jest to dla niego wielki cios (zwłaszcza, że jego przyjaciele i zaufana załoga zeznają przeciwko niemu). Oskarża nawet Spocka o to, że zdradził go, bo chciał przejąć władzę na Enterprise. Władzę przejął jednak (zgodnie z protokołem) oficer o najwyższym stopniu na pokładzie, goszczący na Enterprise komodor Stocker, który nigdy nie dowodził statkiem (taa, też nie jestem pewna jak do tego doszło) i jego fatalne dowództwo motywuje Kirka do tego, aby pierwszy podjął się kuracji doktora McCoya.

Ten odcinek jest ciekawy pod tym względem, że później, w filmowych Star Trekach kapitan Kirk boryka się ze swoim postępującym wiekiem i z tym, że jako admirał nie dowodzi statkiem, tylko zajmuje się biurokracją. Widać to zwłaszcza w Gniewie Khana, gdzie rozmawia o tym najpierw ze Spockiem, a potem z McCoyem, który stwierdza bez ogródek: „Nie powinieneś przyjmować awansu na admirała.” I od Gniewu Khana mamy taki ciągnący się arc, w którym admirał Kirk znów staje za sterami Enterprise, znów może przeżywać przygody… ale jednocześnie musi też pogodzić się ze swoim wiekiem, z tym, że ma syna i go traci, z tym, że pewne rzeczy są na tyle ważne, że można za nie poświęcić statek, a w końcu że i Enterprise nie będzie zawsze jego. Ciekawe jest właśnie to, że w pierwszym startrekowym filmie, Kirk najpierw wtrąca się do działań Deckera, nowego dowódcy Enterprise, a w pewnym momencie przejmuje nawet dowodzenie; a w ostatnim filmie, w którym wziął udział William Shatner (Star Trek: Pokolenia) widać, że chce się wtrącić w działania nowego, acz niedoświadczonego dowódcy, ale powstrzymuje się, zapewne nie chcąc wyjść na zaborczego i godząc się z tym, że Enterprise już nie jest jego.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Zabójczej starości. Znamienne jest też to, że jedyną osobą ze zwiadu, która nie zaczęła się gwałtownie starzeć, był Czechow. Jak mówiłam, Czechow miał być tą postacią, która przyciągnie młodszą widownię, jako że jest najmłodszym członkiem załogi (w rebootach nawet wspominano, że jest szesnastoletnim kadetem). Tak więc pozwolono mu się nie zestarzeć, ale jego stan z kolei sprawił, że poddawano go ciągłym testom (w pewnym momencie nawet zaczyna się skarżyć na to, że po kilku takich testach nic już z niego nie zostanie).

(Teraz się zastanawiam, czy czasem nastolatki i dzieci, które pojawiały się w późniejszych Star Trekach nie są czasem takimi duchowymi spadkobiercami Czechowa.)

Nie wiem, kiedy będzie następne Meg ogląda Star Trek: TOS. Jak widzicie jest to już trzeci raz, kiedy wpis pojawia się z dużym opóźnieniem. Trudniej mi się ostatnio pisze te odcinki, dlatego zamiast „Za tydzień…”, powiem bardziej ogólnikowo:

W następnym odcinku Kirk ma obsesję na punkcie pewnej istoty.

Leave a Reply