Meg ogląda Star Trek: TOS – 2×18 “Pożeracz planet”

Jak łatwo się domyślić po polskim tytule, w tym odcinku nasi bohaterowie mają do czynienia z zagrożeniem na ogromną skalę. Do pewnego stopnia nasz dzisiejszy antagonista przypomina maszynę zagłady, z którą mierzył się komodor Matt Decker, w tym sensie, że jest to istota, która pochłania wszystko na swojej drodze.

Jednakże ten odcinek jest istotny dlatego, że zachodzą w nim ciekawe relacje między Triumwiratem.

Opis Fabuły:

Enterprise leci właśnie na zasłużony odpoczynek, kiedy nagle Spock odbiera silny, telepatyczny przekaz od wulkańskiej załogi Interpida, która nagle zostaje masowo zabita w niewyjaśniony sposób. Kirk otrzymuje rozkazy, aby sprawdzić, co się z nimi stało i wkrótce Enterprise natyka się na dziwną czarną plamę pośrodku galaktyki, która to plama wydaje się wysysać energię, zarówno z silników statku, jak i z członków załogi. Po kilku manewrach Kirk i jego ludzie mają okazję przyjrzeć się bliżej tajemniczemu obiektowi i odkrywają, że jest to gigantyczna ameba. Aby dowiedzieć się o niej jak najwięcej i odnaleźć sposób na to, aby się wydostać, Spock proponuje, aby wysłać w głąb ameby jednoosobowy prom. Do tej jakże ryzykownej misji zgłaszają się zarówno Spock, jak i doktor McCoy. Czas ucieka, a przed Kirkiem stoi trudna decyzja – którego ze swoich najlepszych przyjaciół ma poświęcić?

Co Z Tego Pamiętam:

Mam wrażenie, że kiedyś oglądałam ten odcinek, ale nie pamiętam go zbyt dobrze.

Wnioski Ogólne:

Wielka ameba, którą spotykają na swojej drodze Kirk i spółka, jest z jednej strony unikalnym organizmem (jednokomórkowcem rozpościerającym się na 18000 mil), a z drugiej zagrożeniem, zarówno dla naszych bohaterów, jak i dla wszechświata (jesteśmy świadkami tego jak pochłania galaktykę 7A). Przez dłuższy czas Spock nie jest w stanie określić niczego na jej temat, co Kirka, ze zrozumiałych powodów, denerwuje. Dopiero posłanie bezzałogowej sondy pozwala zebrać jakieś informacje na temat ameby, ale nie na temat tego, jak się wydostać spod jej wpływu.

Dlatego właśnie Spock proponuje wysłanie jednoosobowego promu z kimś, kto za pomocą odpowiedniej aparatury przeprowadzi badania ameby. Od razu zgłasza się do tego zadania McCoy – oficjalnie dlatego, że jest to niepowtarzalna okazja, aby zdobyć cenną wiedzę naukową, jednakże Spock twierdzi, że Bones cierpi na syndrom męczennika. Dlatego oficer naukowy również zgłasza się na ochotnika. Później, kiedy Kirk ostatecznie decyduje się na to, aby posłać w promie Spocka, McCoy jest wyraźnie wzburzony i zły na Wulkanina, i ten stan emocjonalny można interpretować na dwa sposoby: Po pierwsze – doktor jest wściekły ponieważ odebrano mu możliwość dokonania naukowego odkrycia, a przy tym przysłużenia się zarówno nauce, jak i załodze Enterprise. Po drugie – McCoy jest wściekły, ponieważ Spock z typową dla swojej rasy chłodną logiką rzuca się w paszczę lwa w imię większego dobra.

Wulkańska filozofia, głosząca wyzbycie się emocji i poświęcenie się logice, jest tym, co McCoy nieraz krytykował u Spocka, uważając za coś bezdusznego i absurdalnego. Najciekawsze jest to, że w Pożeraczu planet tuż po śmierci załogi Interpida, Spock krytykuje McCoya za to, że doktor jest o wiele bardziej przejęty śmiercią jednego człowieka, niż masakrą wielu tysięcy istnień. McCoy jest lekarzem, toteż przejmowanie się życiem i zdrowiem jednostki ma wpisane w zawód, niemniej jednak jest też bardzo, bardzo ludzki (poniekąd również, aby stanowić przeciwwagę dla Spocka), a ludzie miewają tendencję do przejmowania się pojedynczą tragedią bardziej niż tragedią masową.

Niemniej jednak ta scena stanowi taki przedsmak tego, że w Pożeraczu planet konflikt między oboma panami będzie grał większą rolę niż zwykle (gdzie McCoy i Spock tylko sobie nawzajem dogryzają).

Tuż po ogłoszeniu przez Kirka kto będzie brał udział w ekspedycji, kiedy to Spock zmierza do promu, a McCoy pasywno-agresywnie mówi mu, czego będzie potrzebował, ma się wrażenie, że doktor jest wściekł dlatego, że bezduszny Wulkanin pozbawił go szansy na naukowe odkrycie. Sam Spock mówi, żeby doktor się nie przejmował i nie brał tego do siebie – po prostu lepsze zdolności umysłowe wygrały po raz kolejny z formalnym wykształceniem. Jednak McCoy jak najbardziej bierze to do siebie, ponieważ w jego oczach wyrachowany i do bólu logiczny Spock wygryzł go z szansy na pośmiertną sławę i na to, aby jego życie miało jakiś sens. Oczywiście oburzenie doktora nie robi na oficerze naukowym zbytniego wrażenia, Spock chce tylko wypełnić zadanie i pomóc załodze się wydostać.

Prawda jest taka, że obaj chcą się poświęcić dla większego dobra (zwłaszcza że ameba szykuje się do rozmnożenia poprzez mitozę). Spock wierzy, że potrzeby jednostki są mniej ważne od potrzeb wielu, a McCoyowi zależy na załodze Enterprise i chce jej pomóc choćby miał zginąć. Spock i McCoy mogą się nie zgadzać w pewnych kwestiach, mogą się przekomarzać, a nawet ze sobą walczyć, ale koniec końców przyświeca im ten sam cel – dobro statku i załogi.

I też kiedy wreszcie Spock dociera do ameby i w pewnym momencie traci łączność ze statkiem, McCoy (a wraz z nim kapitan) wierzy, że oficer naukowy wciąż żyje. Później Bones, na protesty Spocka, aby nie ściągali go z powrotem i nie marnowali energii, odpowiada: “Cicho bądź, Spock. Ratujemy cię.”

Podczas tego małego konfliktu pomiędzy Spockiem i McCoyem kapitan Kirk stawiany jest w bardzo niewygodnej sytuacji. Należy tu zaznaczyć, że położenie Enterprise staje się coraz gorsze z godziny na godzinę. Nie tylko cała załoga (zwłaszcza kapitan) jedzie głównie na stymulantach; nie tylko z każdą minutą jest coraz mniej energii w silnikach; nie tylko każdy manewr wydaje się nie działać; ale też Kirk musi wybierać, którego ze swoich bliskich przyjaciół ma posłać na niemal pewną śmierć. Z punktu widzenia czysto logicznego obaj nadają się do tej misji: Spock jest na tyle odporny psychicznie, aby znieść stres, a McCoy ma przygotowanie medyczne i biologiczne. Kirk nie chce podejmować tej decyzji, ale musi, aby chronić załogę. W pewnym momencie nadchodzi taki moment, kiedy wydaje się, że załoga nie przeżyje (tak jak Wulkanie z Interpida) i Kirk nagrywa wiadomość do Gwiezdnej Floty, aby pośmiertnie uhonorować jego oficerów w razie, gdyby Enterprise nie przetrwał.

Na szczęście w porę Spock, Kirk i McCoy znajdują sposób, aby zniszczyć amebę zanim się rozmnoży, a przy okazji uratować się. Muszą tylko zmienić swój tok myślenia.

W następnym odcinku Kirk wraca na pewną planetę ze swojej przeszłości i spotyka tam Klingonów.

Leave a Reply