Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 3×11 “Mgnienie oka”

Czasami trafiają nam się w tej serii rasy oparte o ciekawy koncept kulturowy, a czasem – rasy, które mają jakiś problem, który zagraża ich istnieniu. Często zdarza się, że te dwa pomysły są ze sobą połączone i ów problem wynika w mniejszym lub większym stopniu z konceptu kulturowego, ale w dzisiejszym odcinku taka sytuacja nie zachodzi.

Mgnienie oka robi kilka ciekawych rzeczy z ideą rasy, która żyje w stanie zwiększonego przyspieszenia w stosunku do reszty wszechświata (dla uproszczenia będziemy to nazywać stanem przyspieszenia), chociaż – na potrzeby narracji – pewne rzeczy upraszcza. Na pewno jest to jeden z bardziej surrealistycznych (w dobrym znaczeniu tego słowa) odcinków Oryginalnej Serii.

Zanim przejdziemy do omawiania Mgnienia oka, uczcijmy minutą ciszy Czerwoną Koszulę Camptona, który najpierw nieopatrznie wypił wodę na obcej planecie, a następnie został przyspieszony, przekabacony przez dzisiejszych kosmitów, a potem stanął w obronie kapitana i w wyniku mutacji umarł ze starości.

Opis Fabuły:

Enterprise odbiera sygnał SOS z planety Scalos – jej mieszkańcy zostali zdziesiątkowani przez zjawisko, którego nie potrafią zrozumieć, i proszą o pomoc wszystkie mijające statki. Na miejscu Kirk, Spock, McCoy i niejaki Campton napotykają opustoszałe miasto i brak fauny i flory, jednakże kapitan słyszy dźwięk przypominający bzyczenie insektów. W pewnym momencie będący częścią zwiadu Campton znika w dziwnych okolicznościach. Po powrocie na statek okazuje się, że dzieją się na nim osobliwe rzeczy – nie tylko w różnych miejscach dochodzi do usterek, ale też ktoś przeglądał szafkę z lekami w ambulatorium. Ponadto w pomieszczeniu, gdzie znajdują się systemy kontroli środowiska, pojawiło się jakieś dziwne urządzenie, którego nie można zdemontować. Wkrótce, pijąc kawę, Kirk odkrywa, że ludzie na mostku nagle zaczynają zwalniać, a w końcu kompletnie zatrzymują się w czasie. Wtedy pojawia się niejaka Deela i informuje kapitana, że został poddany przyspieszeniu, jak jej pobratymcy, i niebawem się do nich przyłączy.

Co Z Tego Pamiętam:

Coś mi się przypomina piąte przez dziesiąte, że był odcinek poświęcony kosmitom, którzy istnieli w stanie przyspieszenia w stosunku do reszty wszechświata. Ale nic poza tym z tego odcinka nie pamiętałam.

Wnioski Ogólne:

Już na samym początku dowiadujemy się, że Scalosianie znajdują się w opłakanym położeniu, bo ich populacja powoli znika i tak oto z 90 0000 przedstawicieli pozostała tylko piątka. Potem, kiedy kapitan Kirk zostaje poddany przyspieszeniu i przeciwstawia się planom zamrożenia Enterprise przez Scolosian i powolnego przyspieszania kolejnych członków załogi w celach rozrodczych, Deela usprawiedliwia działania swoje i swoich pobratymców rozpaczliwą sytuacją ich rasy – wiele lat temu jakaś naturalna mutacja sprawiła, że po kontakcie z wodą ich organizmy zaczęły żyć w stanie przyspieszenia wobec reszty wszechświata, a przy okazji uczyniła męską populację bezpłodną. Kirk, oczywiście, argumentuje, że choć to sytuacja tragiczna, można przecież poszukać mniej inwazyjnego sposobu niż wabienie innych humanoidów fałszywym sygnałem SOS i porywanie ich w celach rozpłodowych. Deela odpowiada jednak, że Scalosianie próbowali już wszystkiego i nic nie przyniosło efektu. Kapitan proponuje pomoc Federacji, która zaprzęgnie swoje najtęższe umysły, aby znaleźć lekarstwo na mutację, jednak i na to Deela odpowiada, że to się na nic nie zda.

W pewien sposób to, że kobieta ciągle powtarza kapitanowi, że on w końcu się pogodzi z sytuacją i nawet polubi swoje nowe położenie; i to, że Campton faktycznie już pogodził się z tym, że jest w stanie przyspieszenia, można odczytać jako coś, co Scalosianie znają z własnego doświadczenia – ponieważ nie znaleźli lekarstwa na mutację, stracili nadzieję na to, że kiedykolwiek je znajdą. Przyzwyczaili się do swojego nowego życia i do porywania humanoidów, tak więc porzucili próby szukania alternatywy.

(Sama Deela jest kolejną kosmitką, która zakochuje się w kapitanie Kirku, ale z drugiej strony sposób, w jaki ona mówi o Kirku i w jaki inni Scalosianie postrzegają swoich nowych więźniów, świadczy trochę o tym, że traktują oni wszystkie porywane humanoidy jak zwierzątka. Trochę jak pieski, a trochę jak konie rozpłodowe. W każdym razie, kiedy Campton ginie, przywódca Scalosian, Rael, mówi do kobiety, która go sobie wybrała: “Znajdziemy ci innego.”)

Twórcy bardzo subtelnie przedstawili świat widziany z punktu widzenia osób w stanie przyspieszenia. Głównie widać to w montażu, albowiem większość scen z Kirkiem (a potem Spockiem, który wchodzi w ten stan, aby podać kapitanowi antidotum) pokazana jest pod tak zwanym “duńskim kątem” (Dutch angle) – kamera jest lekko przechylona na bok, aby oddać uczucie nierealności sytuacji. Będący w stanie przyspieszenia Kirk ma ograniczone pole do manewru – nie tylko wiązka z fazeru leci tak wolno, że przeciwnik ma czas zejść jej z drogi, ale też nawet jeśli nagra swojej załodze wiadomość o tym, co knują obcy, jego ludzie usłyszą tylko bzyczenie insekta. Ponadto jest jeszcze kwestia tego, że kosmici pracują szybciej przy montowaniu swoich maszyn, a ich obecność jest ledwo zauważalna. W pewnym momencie Spock poleca komputerowi przeprowadzić analizę i z tej analizy wynika tylko to, że ma miejsce inwazja na Enterprise, ale przez kogo i po co, tego nie wiadomo.

Jest coś przerażającego w zaistniałej sytuacji. Jest to jedna z tych sytuacji, przy których wiemy, że bohater będzie musiał użyć sprytu, aby się z niej wykaraskać i nie będzie to łatwe. A jego problem jest jeszcze o tyle trudny do rozwiązania, że jeśli Kirk zostanie choćby draśnięty; jeśli zostanie uszkodzona choćby jedna jego komórka, stan przyspieszenia sprawi, że kapitan zacznie się gwałtownie starzeć i umrze (po części też przez tą delikatność innych humanoidów Scalosianie ciągle porywają nowych). Tymczasem jego załoga próbuje dociec, co stało się z jej dowódcą. McCoy i Spock szybko odkrywają dziwne właściwości wody ze Scalosa, którą doprawiona została kawa kapitana, i McCoy jest w stanie stworzyć na nią antidotum. Później Spock przyspiesza oryginalną wiadomość Scalosian i odkrywa, że bzyczenie insekta, na które wcześniej zwrócił uwagę Kirk, to tak naprawę przyspieszone głosy Scalosian. Dzięki temu udaje mu się odtworzyć wiadomość kapitana i wyruszyć mu na pomoc.

Odcinek kończy się tym, że udaje się udaremnić plan Scalosian i przywrócić kapitana i Spocka do dawnego stanu. Nie rozumiem jednak dlaczego Kirk nie kazał McCoyowi zrobić więcej antidotum albo podzielić się jego recepturą ze Scolasionami. W rezultacie pozostawił ich samych sobie.

Oczywiście sam motyw rasy żyjącej w innym tempie, niż reszta wszechświata, był zbyt ciekawy, aby Star Trek użył go tylko raz. W Star Trek: Voyagerze mamy nie tylko rasę Ocampów, których osobnicy żyją przeciętnie trzy lata, lecz także odcinek, w którym tytułowy statek zostaje złapany przez pole magnetyczne pewnej planety, a tymczasem cywilizacja tejże planety osiąga w zawrotny sposób postęp i spogląda tęsknym wzrokiem na wiszącego na ich niebie Voyagera. Dla statku mijają tylko godziny, a tymczasem na planecie mijają stulecia.

W następnym odcinku czeka nas kolejna gratka – empatka, która zostanie wraz z Triumwiratem poddana próbie przez pewnych kosmitów.

Leave a Reply