Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 3×10 “Dzieci Platona”

Ze wszystkich odcinków trzeciego sezonu najbardziej czekałam na Dzieci Platona, z tej prostej przyczyny, że intryguje mnie sam koncept tego odcinka. Co więcej, specjalnie przeczytałam Państwo Platona, aby odnieść się do tego odcinka z punktu widzenia filozoficznego.

Niemniej Dzieci Platona przeszły do historii z pewnego szczególnego powodu, a konkretnie – słynnego pocałunku między Kirkiem i Uhurą, który uważany jest za pierwszy międzyrasowy pocałunek w telewizji (czy rzeczywiście taki jest, to kwestia sporna).

Opis Fabuły:

Enterprise odbiera sygnał SOS na planecie, która według odczytów wydaje się być niezamieszkała. Kiedy jednak Triumwirat się na nią transportuje, zastają nie tylko budynek utrzymany w iście antycznym stylu, lecz także wkrótce spotykają humanoida – dotkniętego karłowatością Aleksandra, który prowadzi ich do swoich panów, a przy okazji opowiada o historii swojej rasy. Otóż dawno temu on i jego pobratymcy uciekli przed wybuchem supernowej, zahaczyli o Ziemię w czasach starożytności, zakochali się w filozofii Platona i po dotarciu na nową planetę postanowili zbudować na podstawie tejże filozofii utopię, Platoniusa. Teraz jednak potrzebują pomocy medycznej i właśnie dlatego wezwali na pomoc statek Federacji. Wkrótce Kirk, Spock i McCoy spotykają się z dwojgiem rządzących Platonian – Parmenem i Philaną – i dowiadują się, że Platonianie są nie tylko długowieczni i wiecznie młodzi, ale też mają moce telekinetyczne. Niemniej jednak z powodu osłabienia organizmu i ignorancji zwykłe skaleczenie w nogę spowodowało u Parmena infekcję, tak więc Platonianie potrzebują pomocy lekarza spoza ich planety. Wszystko przebiega całkiem dobrze, ale niebawem Parmen i Philena zaczynają za pomocą swoich mocy torturować Kirka i Spocka, byle tylko McCoy zechciał pozostać u nich na stałe.

Co Z Tego Pamiętam:

Całkiem dużo. To był jeden z tych odcinków Oryginalnej Serii, który wrył mi się w pamięć już po pierwszym obejrzeniu, chociażby poprzez scenę, w której Philena pyta Kirka o to ile, według niego, ma lat, a potem oświadcza, że ma ponad 2000; czy ogólnie poprzez te wszystkie sceny, w których Parmen zmusza Triumwirat, Uhurę i siostrę Chapel do różnych upokarzających występów (aczkolwiek myślałam, że robią to głównie po to, aby zabawić się ich kosztem i mieć więcej sług, niż żeby zmusić McCoya do pozostania z nimi). Aleksandra i jego wielką niechęć do Platonian też pamiętam.

To, co jednak pamiętam najbardziej, to to, że bardzo mnie zdziwiło, iż Philenę grała Barbara Babcock – do tej pory kojarzyłam ją bardziej z Doktor Quinn, a tu się okazało, że za młodu grała w Star Treku w dodatku bardzo wredną postać.

Wnioski Ogólne:

Oczywiście społeczeństwo Platonian nie jest oparte kropka w kropkę na Państwie Platona. Już tradycyjnego podziału na filozofów, strażników i kupców tam nie ma, nie mówiąc już o tym, że u Platona owe stanowiska nie były dziedziczone, tylko obsadzano je w oparciu o ścisły system wychowawczy i obserwacje dominujących u dzieci cech (do pewnego stopnia jest to zrozumiałe – Platonianie raczej dzieci nie mają, to długowieczni, wiecznie młodzi kosmici, którzy w dodatku nie czują potrzeby, aby rozmnażać się ponad swoją pierwotną liczbę 38 osobników). Platonianie też niespecjalnie przejmują się nakazem Platona, że sztuka ma służyć tylko celom wychowawczym i z lubością zmuszają, zarówno Aleksandra, jak i swoje nowe zabawki, aby dla nich tańczyły i śpiewały. A już na pewno społeczeństwo Platoniusa nie wydaje się całe dnie kontemplować matematyki, metafizyki, sprawiedliwości czy natury wszechświata.

Niemniej jednak są rzeczy, które Platonianie zapożyczyli od swojego imiennika. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to, oczywiście, przeświadczenie o tym, że to myśliciele powinni rządzić państwem, a że mamy do czynienia z ludźmi posiadającymi zdolności telekinetyczne, mamy tu podwójne znaczenie określenia “siła umysłu”.

Kolejna rzecz, którą Platonianie zapożyczyli, to ableistyczne podejście do wartości człowieka, co odzwierciedla sposób, w jaki traktowany jest Aleksander, który nie tylko jest dotknięty karłowatością, lecz także nie posiada zdolności telekinetycznych. Jest on więc postrzegany jako kaleka, ktoś gorszy, a przeto nie mogący równać się z resztą Platonian. A przecież wiemy, że nie tylko starożytni Grecy odznaczali się ableizmem, lecz także sam Platon optował za tym, że “gorsze” osobniki powinny być traktowane nieco gorzej – powinny rezydować w gorszych dzielnicach, dostawać gorszych partnerów, a ich kiepski los miał być oficjalnie tłumaczony złym szczęściem. Jak tłumaczy w pewnym momencie Aleksander, Platonianie wmówili mu, że jego położeniu winny jest on sam, ponieważ urodził się taki, a nie inny. Ponadto twierdzą, że ich społeczeństwo jest demokratyczne… ale tak jak w Atenach, ta demokracja nie obejmuje wszystkich. Kirk, Spock i McCoy, którzy odrzucają eugenikę jako niezgodną z ideałami Federacji, traktują Aleksandra z należytym mu szacunkiem i to sprawia potem, że tym bardziej chce on im pomóc.

(Co bardziej oczytani z Derridą i jego esejem o farmakonie mogą jeszcze przytoczyć Platona podzielającego poglądy lekarzy z Kos, że organizm powinien sam poradzić sobie z chorobą, bez żadnych lekarstw. Być może to przekonanie i fakt, że przez wiele stuleci Platonianie nie musieli martwić się o sprawy medyczne, sprawiły, że nie wiedzieli jak postępować ze zwykłym skaleczeniem.)

Na pewno Platonianie mają o sobie wysokie mniemanie – uważają się za pięknych, szlachetnych i mądrych, najlepszych z najlepszych (w końcu są cudownymi tworami swojego programu eugenicznego), niemniej jednak tak naprawdę okazują się rozpuszczonymi królewiczami, znęcającymi się nad innymi. Dzieci Platona zdają się tłumaczyć ten stan rzeczy tym, że przez całe stulecia te istoty żyły w przekonaniu o swojej wyjątkowości (i grecki ideał kolokagatii, głoszący, że piękno i dobro są ze sobą połączone, niewątpliwie tylko jeszcze bardziej utwierdził je w tym przekonaniu), a jednocześnie nie miały za bardzo co robić, tak więc spędzali dnie na rozrywkach. W pewnym momencie Kirk mówi Platonianom, że oni tak naprawdę nie żyją, tylko poprzez właśnie znęcanie się nad innymi, próbują poczuć się żywi.

Dla mnie Dzieci Platona były też, do pewnego stopnia, krytyką starożytnych Greków, z ich społeczeństwem opartym na niewolnictwie; głoszącym światłe idee, ale nie stroniącym od okrucieństwa, będącym kolebką demokracji, ale jednak demokracji, w której kobiety, biedni i niewolnicy nie mieli prawa głosu. A fakt, że to właśnie Platon – którego model idealnego państwa człowiekowi współczesnemu mrozi krew w żyłach – jest patronem tej planety, tylko to wrażenie pogłębia. Trochę szkoda, że nie poszli z tym wątkiem dalej.

(Niedawno doszłam jednak do wniosku, że w Star Treku są trzy rasy, które odpowiadają tym trzem klasom opartym o dominujące części duszy w Państwie Platona. Filozofami są, oczywiście, Wulkanie, Klingoni to strażnicy, a moje ukochane trolle, czyli Ferengi, to kupcy.)

Poza tym wszystkim Dzieci Platona mają sceny, w których po raz kolejny widzimy, że Triumwiratowi sobie nawzajem zależy. Wręcz scena, w której Platonianie zmuszają Spocka do płaczu i śmiechu, a McCoy mówi: “Przestańcie! On jest Wulkaninem, emocje są dla niego niebezpieczne!”, przytaczana jest wielokrotnie jako oznaka, że doktor może i na co dzień krytykuje Spocka i jego wulkańską naturę, ale też wie, że przesadna uczuciowość mogłaby być dla pierwszego oficera groźna.

O słynnym pocałunku, który przeszedł do historii telewizji, nie mam za bardzo co opowiadać, ponadto to, że dialog, który go poprzedza, jest bardzo dobrze napisany. Z jednej strony mamy taki moment lęku spowodowanego brakiem kontroli nad własnymi ciałami, a z drugiej – wiarę, że wszystko się jakoś ułoży, bo jednak Kirk zawsze ostatecznie wszystko ogarnia. Ten pocałunek jest zwieńczeniem tego dialogu – ani Kirk, ani Uhura nie chcą się całować, ale jednak ma się wrażenie, że chcą sobie nawzajem dodać otuchy w tej trudnej sytuacji.

W następnym odcinku zobaczymy superszybkich kosmitów.

Leave a Reply