
Uwaga! Tekst zawiera spoiler do Stranger Things!
Chciałam w październiku powtórzyć sobie serię związaną z horrorem. A ponieważ w lecie tego roku wyszedł wreszcie czwarty sezon Stranger Things, postanowiłam, że wstrzymam się z oglądaniem go do momentu, aż przyjdzie okres około-halloweenowy. Był to dobry ruch, zważywszy na to, że czwarty sezon został i tak podzielony na dwie, nierówne części (pierwsza miała osiem odcinków, druga tylko dwa), tak więc w październiku mogłam obejrzeć go w całości, w przeciwieństwie do większości ludzi.
Pierwotnie zamierzałam przygotować Ze wspomnień fana o Stranger Things i nawet zaczęłam pisać tekst… potem jednak doszłam do wniosku, że zamiast tego warto by było napisać coś ogólnie o horrorach i rzeczach około-horrorowych; oraz o tym, jak przez lata ten gatunek był częścią Planety Kapeluszy.
Tak właśnie powstała ta krótka lista. Z tym, że muszę nadmienić, że w niektórych miejscach nie podałam konkretnych tytułów seriali czy filmów, a bardziej skupiałam się na tym, co związanego z horrorem pojawiało się na blogu w ten czy inny sposób. Dlatego niektóre pozycje będą bardzo ogólnikowe.
Miejsce piąte: Silent Hill

Powiem szczerze, że przez dłuższy czas nie przepadałam za horrorem.
No dobrze, lubiłam Gęsią skórkę oraz Eerie Indiana, a i był taki czas, że oglądałam na Discovery i podległych mu stacjach serie poświęcone duchom, demonom, czarom albo kosmitom. Lubiłam też halloweenowe odcinki specjalne albo parodie horrorów, ale nigdy np. nie ciągnęło mnie do slasherów, zombie czy torture porn. Co najwyżej oglądałam recenzje, retrospektywy i analizy ludzi na temat filmów grozy, jak one powstawały, z czego brały inspirację i jakie znaczenie miały dla popkultury… jak również nabijających się z pewnych nonsensów i wytartych klisz.
Pewnego dnia, przeglądając stronę Channel Awesome znalazłam przez przypadek filmiki o Silent Hill. Miałam jako takie pojęcie, że jest to seria gier i przez mgłę pamiętałam, że druga część dotyczyła faceta, który dostał list od zmarłej żony… ale z jakiegoś powodu myślałam, że jest to kolejna seria o zombie atakującymi ludzi a la Resident Evil. Na szczęście retrospektywa Deny Natali uświadomiła mi, że odnosiłam błędne wrażenie – nie tylko nie było tam zombie, lecz także potwory, które atakowały protagonistów, były związane w jakiś sposób z czyjąś przeszłością, traumami i wewnętrznymi sekretami. Krył się za nimi pewien symbolizm, który gracz mógł odczytać po odkryciu fabuły gry. Zawsze lubiłam taki motyw wgryzania się w psychikę postaci poprzez uzewnętrznienie ich lęków, tajemnic i ran z dzieciństwa. Dlatego też Silent Hill trafiło na moją listę ulubionych podróży do wnętrza umysłu.
Można powiedzieć, że stałam się fanką serii bez grania w nią. Do dzisiaj zresztą mam tak z horrorowymi grami, takimi jak Amnesia: The Dark Descent, czy seria Dark Pictures Antology. Wiem, że nie miałabym nerwów ani cierpliwości do grania w tego typu gry, dlatego wolę doświadczać ich poprzez graczy, takich jak Lotus Prince.
Silent Hill było zresztą dla mnie początkiem mojej przygody z horrorem jeszcze z innego powodu. Z czasem zaczęłam przeglądać inne filmiki Deny Natali z serii Film Den i Game Den. Niebawem stała się ona jedną z moich ulubionych YouTuberów, również dlatego, że pozwoliła mi poznać Hellraisera, Szczęki, Misery, czy Halloween. A w tym roku przygotowała nawet filmik o Halloween Kills!
Można powiedzieć, że Silent Hill uświadomiło mi, że horror może być głęboki i ciekawy. Od tego czasu miałam okazję zapoznać się z tym gatunkiem nieco lepiej.
Miejsce czwarte: Wakacyjne Wyzwania

Jak niedawno wspominałam, Wakacyjne Wyzwanie robione wraz z Oscarem Readmore, stało się już tradycją na tym blogu. Jeśli przejrzycie stronę O. G. coś tam napisał, zauważycie, że sporo postów jest tam poświęcone wszelkiej maści horrorom. Podczas Wakacyjnego Wyzwania propozycje bywają różne, ale zawsze wiem, że mogę liczyć na przynajmniej jedną w jakiś sposób związaną z kinem grozy.
W pierwszym naszym Wakacyjnym Wyzwaniu był to pierwszy odcinek anime Another, które zainteresowało mnie tak bardzo, że potem pochłonęłam w całości pozostałe odcinki. W kolejnych odsłonach były to: Dziewczyny śmierci, Egzorcysta, Channel Zero: No-End House, Slasher: The Guilty Party, Dark, Nawiedzony dom na Wzgórzu, czy chociażby tegoroczne Kierunek: Noc i Nocna Msza.
Niektóre z tych pozycji nie zainteresowały mnie w taki sam sposób, w jaki zrobiło to Another. Nie byłam na tyle zaintrygowana Dark, Nawiedzonym domem na Wzgórzu czy Nocną mszą, aby chcieć od razu obejrzeć kolejne odcinki.
Z drugiej strony jednak Channel Zero i Slasher, które są antologiami horroru, sprawiły, że chciałam je oglądać, ale od pierwszych sezonów (zarówno No-End House, jak i The Guilty Party są drugimi sezonami swoich antologii), bo czułam do nich podobny sentyment jak do American Horror Story. Prawdę mówiąc, tak jak w przypadku AHS, tak i Slasher, jak i Channel Zero wydają mi się horrorami z Głębią™, które nadają się do analizowania pod kątem motywów przewodnich, wątków pobocznych, psychiki postaci i symboliki potworów, które pojawiają się w tego typu utworach. Dlatego podejrzewam, że kiedyś takie artykuły o Slasherze i Channel Zero przygotuję.
Z kolei filmowe Dziewczyny śmierci i Egzorcysta były świetnym doświadczeniem – Dziewczyny śmierci ze względu na obsadę i ciekawe podejście do slashera, a Egzorcysta, ponieważ to klasyk kina grozy, którego pewnie bym nie ruszyła w innych okolicznościach.
Miejsce trzecie: Creepypasty

Tak szczerze, to nie jestem do końca pewna, kiedy dokładnie odkryłam creepypasty, ale mam wrażenie, że miało to miejsce jakiś czas po założeniu bloga. Na początku tylko czytałam te najsłynniejsze historie – Candle Cove, Ben Drowned, Samobójstwo Skalmara, 12 sekund… Aczkolwiek o wielu innych dowiedziałam się z trzecich źródeł – różnych list, artykułów i filmików poświęconych najciekawszym creepypastom. Na przykład, przez pewien czas Jeffa the Killera znałam z nawiązań w innych tekstach i filmach YouTuberów.
Z czasem – coraz bardziej głodna dreszczyków emocji – spędzałam dużo czasu, czytając opowiadania opublikowane na polskiej Creepypasta Wiki. Najbardziej lubiłam te teksty, które były poświęcone dziwnym plikom, internetowi albo telewizji, ale raz na jakiś czas obczajałam też legendy miejskie i gry. Niektóre opowiadania były napisane świetnie, inne tylko poprawnie, a jeszcze inne były po prostu nieprzemyślane albo wtórne. Właściwie to z czasem pojawiły się pewne creepypastowe schematy powtarzane bez namysłu na tym, dlaczego oryginalne historie były tak dobre i świeże.
Tak czy inaczej, przez pewien czas czytanie creeypast było czymś, co robiłam regularnie co roku w okresie halloweenowym. Co więcej, poza podzieleniem się z Wami dziesięcioma creepypastami, które mnie zaciekawiły, sama jedną napisałam. I choć już dawno minęła mi faza na creepypasty, nadal uważam je za ważny etap, jeśli chodzi o moją miłość do horrorów.
Creepypasty to też pewien ważny etap w historii opowiadań grozy. Prawda, już dawno zatraciły swoją świetność i zostały zastąpione przez horror analogowy, niemniej jednak wiele z nich wykorzystywało w ciekawy sposób grafikę, blogi i video do opowiadania historii, tworząc właściwie współczesną mitologię i legendy miejskie.
Miejsce drugie: Stranger Things

Przypomnienie sobie serialu Netflixa było fantastyczną przygodą, zwłaszcza że zauważyłam rzeczy, które mi wcześniej umknęły. Z drugiej strony po ponownym zapoznaniu się z trzema poprzednimi sezonami czwarty miejscami wychodzi blado… chociaż ma też kilka mocnych momentów.
Przez pewien czas Stranger Things było dla mnie jedną z tych rzeczy, które nagle robią się popularne, ale ja osobiście nie jestem nimi jakoś specjalnie zainteresowana (przynajmniej na początku). Wiedziałam, że rzecz dzieje się w latach osiemdziesiątych, wiedziałam, że jest tam mała dziewczynka z krótkimi włosami, która ma moce telekinetyczne, i wiedziałam, że serial nawiązuje do Kinga i Goonies, ale na tym koniec.
Niemniej jednak byłam trochę ciekawa, o co chodzi i na czym polega fenomen tego serialu, dlatego obejrzałam sobie filmik Count Jackuli i Horror Guru na temat Stranger Things. Chyba to, co mnie zainteresowało w tym materiale i co sprawiło, że postanowiłam ostatecznie dać tej serii szansę, to to, jak obaj panowie opowiadali o Mike’u, Dustinie, Lucasie, Jedenastce i Willu.
Tak czy inaczej, postanowiłam zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam na Planecie Kapeluszy – przygotowałam serię, w której oglądałam, a potem opisywałam swoje wrażenia po jednym odcinku Stranger Things. Tak właśnie narodziło się Meg ogląda…, chociaż z czasem format się kompletnie zmienił – nie tylko w późniejszych odsłonach pojawił się podział na sekcje (Opis Fabuły, Co Z Tego Pamiętam i Wnioski Ogólne), lecz także zamiast opisywać wrażenia z czegoś, czego nigdy wcześniej nie oglądałam, przypominam sobie po prostu rzeczy, które kiedyś widziałam przynajmniej jeden raz.
Wracając jednak do Stranger Things…
To, co uważam za najciekawsze w tej serii, to to, że w każdym sezonie mamy trzy, może cztery grupy, które dowiadują się, co się dzieje, wysnuwają teorie, a pod koniec sezonu zbierają się w jednym miejscu i porównują odkrycia, aby później wypracować jakiś plan. Jeszcze w pierwszym sezonie grupy były podzielone według wieku – dzieciaki zajmowały się Odwróconym Światem, nastolatki badały pochodzące z niego potwory, a dorośli odkrywali rządową konspirację, która próbowała zatrzeć ślady tego, co się dzieje w Hawkins. Z każdym następnym sezonem „Drużyna” się powiększała o członków, którzy wcześniej stali tylko z boku (i tutaj dobrym przykładem jest Steve Harrington), ale też jej poszczególne grupy się wymieszały. Na przykład, w drugim sezonie Mike w pewnym momencie odłącza się od chłopaków i przez większość fabuły siedzi wraz z Willem, Joyce, Bobem i Hopperem w Laboratorium Hawkins, Dustin z kolei wciąga Steve’a do pomocy w poszukiwaniu potworka, którego przygarnął. W trzecim sezonie Jedenastka spędza większość czasu z Max, Dustin i Steve odkrywają Rosjan w Hawkins wraz z Robin i młodszą siostrą Lucasa, Ericą, a Hopper i Joyce spotykają się z dziennikarzem Murrayem Baumanem (który przetaczał się przez sezon drugi). W czwartym sezonie zaś po raz pierwszy zachodzi sytuacja, w której Jonathan i Nancy działają oddzielnie, a nie prowadzą wspólnie śledztwo – Nancy pracuje z Robin, a Jonathan wozi Willa i Mike’a w poszukiwaniu Jedenastki.
Coś, co też jest bardzo fajne w Stranger Things, to fakt, że postaci albo instytucje, które w poprzednich sezonach były antagonistami, później zaskarbiały sobie sympatię widowni poprzez subtelne różnice w zachowaniu. W pierwszym sezonie Laboratorium w Hawkins było jednoznacznie złe, bo za wszelką cenę próbowało ukryć prawdę i prawie każda ich scena przedstawiała ich jako upiornych i groźnych. W drugim sezonie zaczęli być traktowani jak ludzie – Sam Owens był miły i przyjacielski, człowiek, który wyruszał do Odwróconego Świata, ucinał sobie krótkie pogawędki z naukowcami, a jeden ze strażników zjadał chipsy, siedząc przed monitorami. Także w drugim sezonie Billy Hargrove był niezrównoważonym psychicznie, zaborczym typkiem, ale w trzecim większość jego problematycznych cech została stonowana, wszystkie potworne rzeczy, które robił, wynikały z opętania przez Łupieżcę Umysłów, Jedenastka była w stanie zobaczyć jego dzieciństwo, a pod koniec sezonu sam Billy ginie smutną śmiercią. W obu przypadkach mamy do czynienia nie tyle z odkupieniem, co uczłowieczeniem byłych antagonistów, co nadaje im pewnej głębi.
Postacią, którą polubiłam najbardziej, był szeryf Jim Hopper. W dużej mierze jest to związane z tym, że z czasem wychodzi na wierzch jego ojcowska strona, zwłaszcza w stosunku do Jedenastki i Willa. Poniekąd trzeci sezon był dla mnie rozczarowaniem, bo liczyłam właśnie na takie urocze sceny między Jimem a jego adoptowaną córką, a zamiast tego dostałam Hoppera, który przez większość czasu antenowego wścieka się, jest agresywny, w pewnym momencie nawet dokonuje aktu przemocy policyjnej, i tylko w ostatnim odcinku mamy jedną scenkę między nim a Jedenastką… a potem facet ginie. W czwartym sezonie na szczęście okazuje się, że przeżył i do tego jego bardziej agresywne tendencje zniknęły, za to jego wątek w gułagu był bardzo fajny i miał świetny, horrorowy klimat.
Ogólnie rzecz biorąc, najnowszy, czwarty sezon ma pewne dobre elementy, jak duet Nancy i Robin próbujący dociec o co kaman z Vecną, Joyce i Baumana lecących do Rosji, aby uratować Hoppera, Jedenastkę odzyskującą swoje moce, a przy okazji odkrywającą swoją przeszłość, Max walczącą z depresją po śmierci Billy’ego… ale było tam kilka decyzji, które mi się nie podobały.
Vecna, na przykład, zrujnował dla mnie potwory z Odwróconego Świata. To, co było świetne w Demogorgonie i Łupieżcy Umysłów, to to, że byli to bardziej drapieżnicy i wirusy niż cokolwiek innego. Byli obcy, a przez to stanowili świetny kontrast do ludzkich antagonistów wiedzionych typowo ludzkimi namiętnościami. Vecna okazujący się nie tylko być człowiekiem uwięzionym w Odwróconym Świecie, lecz także mieć jakąś kontrolę nad Łupieżcą Umysłów sprawia, że Odwrócony Świat zatracił trochę ze swojej magii.
Niemniej jednak nadal czekam na piąty sezon Stranger Things. Zwłaszcza że będzie to już wielki finał serii.
Miejsce pierwsze: American Horror Story

W chwili, kiedy piszę ten tekst, już miał premierę jedenasty sezon American Horror Story. Od kiedy przypadkiem obejrzałam odcinek American Horror Story: Coven, a po obejrzeniu pozostałych dwóch sezonów napisałam swój pierwszy artykuł o tym serialu, AHS stało się niejako tradycją na tym blogu.
W zasadzie po każdym odcinku mam zawsze różne przemyślenia na temat postaci, motywów przewodnich i wątków pobocznych, a potem przypadkiem dowiaduję się różnych rzeczy na temat występujących w danym sezonie elementów amerykańskiej historii czy kultury, pojawiają się kolejne przemyślenia i siłą rzeczy powstaje potem kolejny artykuł zbierający to wszystko w kupę.
Wielokrotnie wspominałam o tym, że „każdy sezon jest o czymś innym”, ale wydaje mi się, że poniekąd siła tego serialu polega na tym, że każdy sezon poświęcony jest innemu podgatunkowi horroru… ale też motywy przewodnie są silnie związane z tym, czego ów podgatunek dotyczy. W Domu Morderstw mamy nawiedzony dom, ale mamy też rodzinne tajemnice; w Asylum – szaleńców i diabła, ale i szaleństwo samo w sobie; a w Coven – czarownice, ale i uciskanie kobiet i mniejszości. I podobnie jest też z pozostałymi sezonami, obojętnie czy chodzi o inność we Freak Show, dekadencję i nałogi w Hotelu, lęk i ekstremizm w Kulcie, przeznaczenie i próby jego odwrócenia w Apokalipsie, seryjnych morderców w 1984, czy też może o klasyzm i teorie spiskowe w Double Feature.
Jednocześnie pomimo całej mojej miłości do American Horror Story, trudno mi nie zauważyć, że już od jakiegoś czasu daje się wyczuć zmęczenie materiału. Tak jak wiele seriali przed nim, tak i AHS z każdym następnym sezonem robi się coraz gorszy, chociaż miewa też lepsze momenty. Dla mnie wielkim rozczarowaniem było Roanoke, i choć Kult, moim zdaniem, zrehabilitował serię, to jednak niektóre późniejsze sezony nie powalały mnie wykonaniem. I tutaj patrzę na ciebie, czteroodcinkowy Death Valley z nudnymi wstawkami z czasów współczesnych (mini-sezon z kosmitami powinien być równie długi, co Red Tide). Drugi sezon spin-offu AHS, czyli American Horror Stories, zaczął się nieźle i miał kilka fajnych odcinków… ale inne były po prostu dziwne (na przykład, Necro).
Niemniej jednak jakaś część mnie nie wyobraża sobie jesieni na Planecie Kapeluszy bez artykułów o American Horror Story. Zazwyczaj sezony są krótkie, idealne do oglądania w październiku i listopadzie. Prawdę mówiąc zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny sezon i przez cały rok szukam informacji o tym, o czym będzie. I choć mogę przez rok mieć trudności z napisaniem dłuższego artykułu (bywało już tak, że trafiał się tylko jeden na cały rok), to wiem, że AHS będzie w tej kwestii pewniakiem. Dlatego z jednej strony chcę i nie chcę, aby American Horror Story zakończyło się po zamówionym już dawno trzynastym sezonie.
Horror ma więc na Planecie Kapeluszy różne formy. Zapewne jeszcze w przeciągu kolejnych lat będę się zapoznawać z innymi jego odsłonami, czy to przez Wakacyjne Wyzwanie, czy to przez seriale czy filmy, które będę oglądać.
Tymczasem wesołego Halloween i widzimy się w następnym miesiącu!
Eh… Megi, Megi, Megi, co z ciebie wyrośnie? Chciałem napisać jakiś merytoryczny komentarz, ale wolę podoczepiać się do cytatów.
„Był to dobry ruch, zważywszy na to, że czarty sezon został i tak podzielony na dwie,”
Czarty… Czarty… Jebły czwarty.
„Powiem szczerze, że przez dłuższy czas nie przepadałam za horrorem.[…] ale nigdy np. nie ciągnęło mnie do slasherów, zombie czy torture porn”
Nie musisz lubić wszystkiego. Nie musisz utożsamiać horroru wyłącznie z tymi wybrykami natury. Sam gatunek jest starszy i ma znacznie więcej do zaoferowania niż przemoc. Ja też nie lubię przemocy. Ja lubię dreszczyk emocji i jest zdecydowanie więcej filmów grozy, które operują strachem, a nie obrzydliwością.
„Nie byłam na tyle zaintrygowana Dark, Nawiedzonym domem na Wzgórzu czy Nocną mszą, aby chcieć od razu obejrzeć kolejne odcinki.”
Gurl, tak łatwo od tego nie uciekniesz… Like… Wakacyjne Wyzwanie: All Stars z powtórkami.
Co do antologii. Jak dobrze poszukasz to we wszystkim możesz znaleźć głębię. Pytanie, czy chcesz się w to bawić? Kiedyś wspominałaś, że chciałabyś zająć się nimi od pierwszych sezonów, ale pamiętaj, że to antologie i tak samo jak zaczynałaś od AHS: Coven tak i tutaj nie musisz zachowywać kolejności. Ja wybrałem je dlatego ponieważ o wiele bardziej podobały mi się od sezonów pierwszych (teoria: 2 sezony antologii są najlepsze), a poza tym…
Gurl, tak łatwo od tego nie uciekniesz… Like… Wakacyjne Wyzwanie: Randka w ciemno z rzeczami, których nie oglądaliśmy (nie oglądałem 4 sezonów tych seriali XD)
W ogóle zazdroszczę ci, że nie widziałaś jeszcze wielu fantastycznych filmów grozy. I myślę, że lepiej jest odkrywać je samodzielnie niż oglądać jakieś skróty/retrospektywy/inne cuda wianki. W takiej formie filmy i seriale tracą mnóstwo. Już pomijam fakt, że nie rozwiązujesz sama fabuły tylko ktoś robi to za ciebie.
<„Był to dobry ruch, zważywszy na to, że czarty sezon został i tak podzielony na dwie,” Czarty… Czarty… Jebły czwarty.>
Kurde, jak poprawiałam tę gafę, to zdałam sobie sprawę, że można by z tego zrobić mhroczne ARG, w którym ta gafa byłaby tak jakby tropem… albo po prostu można by zrobić z tego ciągnący się żart XD
“Nie musisz lubić wszystkiego. Nie musisz utożsamiać horroru wyłącznie z tymi wybrykami natury. Sam gatunek jest starszy i ma znacznie więcej do zaoferowania niż przemoc. Ja też nie lubię przemocy. Ja lubię dreszczyk emocji i jest zdecydowanie więcej filmów grozy, które operują strachem, a nie obrzydliwością.”
Niby tak, ale wtedy byłam młoda i naiwna. A te podgatunki akurat były wtedy najpopularniejsze i to z nich Phelous robił największa bekę.
“Gurl, tak łatwo od tego nie uciekniesz… Like… Wakacyjne Wyzwanie: All Stars z powtórkami.”
“Gurl, tak łatwo od tego nie uciekniesz… Like… Wakacyjne Wyzwanie: Randka w ciemno z rzeczami, których nie oglądaliśmy”
Widzę, że już planujesz nasze następne przygody XD.
“W ogóle zazdroszczę ci, że nie widziałaś jeszcze wielu fantastycznych filmów grozy. I myślę, że lepiej jest odkrywać je samodzielnie niż oglądać jakieś skróty/retrospektywy/inne cuda wianki. W takiej formie filmy i seriale tracą mnóstwo. Już pomijam fakt, że nie rozwiązujesz sama fabuły tylko ktoś robi to za ciebie.”
Wiem, wiem, ale powiem Ci, że wielokrotnie recenzje różnych filmów (i to zarówno te negatywne, jak i pozytywne) sprawiły, że potem jak widziałam je w TV, to miałam nawet ochotę je obejrzeć. Tak było, np. z Paranormal Activity, Blair Witch Project i pierwszą Obecnością. Za to retrospektywy pozwalają mi też poznać te filmy, których normalnie bym nigdy nie obejrzała, ze względu na ich kontent i reputację (i tutaj kłania się Welshy z filmikami o Pile).
Natomiast jak masz horrorowe sugestie na “Meg ogląda….” to dawaj XD.