Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 2×22 „Podróż do domu”

Tak, dobrze widzicie, Meg ogląda Star Trek: TOS jeszcze żyje.

A ten odcinek Oryginalnej Serii jest jednym z tych, które są po prosu dziwne. Jego dziwność polega na tym, że zaczyna się supermrocznie – mamy naprawdę niebezpiecznych przeciwników, którzy stanowią faktyczne zagrożenie dla naszych bohaterów… a potem, gdzieś tak w połowie odcinka, cały dramatyzm szlag trafia.

Zanim przejdziemy do omawiania Podróży do domu, uczcijmy minutą ciszy oficer Thompson, która została zmieniona w bryłę geometryczną i zgnieciona przez przywódcę Kelvan.

Opis Fabuły:

Kirk, Spock, McCoy i dwie Czerwone Koszule teleportują się na pewną planetę, z której wysłano sygnał z prośbą o pomoc. Na miejscu spotykają grupkę ludzi, której przywódca od razu żąda od kapitana, aby przekazał mu Enterprise. Kiedy załoga protestuje, przybysze unieruchamiają ludzi Kirka za pomocą specjalnego urządzenia i przejmują statek. Okazuje się, że są oni rasą wysoko rozwiniętych obcych, Kelvan, których planeta wkrótce przestanie być zdatna do życia, tak więc wysłali oni liczne statki mające na celu podbić nowe terytoria. Tymczasowo przyjęli ludzką postać, aby oszukać załogę Enterprise i móc swobodnie poruszać się po statku (tak naprawdę są bytami przypominającymi ośmiornice), zwłaszcza że potrzebują go, aby przedostać się przez pewną barierę na krańcu galaktyki. Wkrótce więc nasi bohaterowie stają się więźniami obcych. Ale jest iskierka nadziei, albowiem przebywając tak długo w ludzkim powłokach, stają się coraz bardziej ludzcy.

Co Z Tego Pamiętam:

Wiecie co? Jednym z powodów, dla których tak długo musiałam się zbierać do napisania tego wpisu, było to, że po raz nie wiem już który z rzędu trafiłam na odcinek, którego wcześniej nie widziałam i już trochę zaczęło mnie męczyć, że nie mam nic do powiedzenia w tej sekcji. Poza tym jest tyle różnych odcinków, na które czekam z niecierpliwością, aby je omówić.

Na szczęście od następnego odcinka zaczynają się znów te odcinki, które widziałam, więc szykuje się zabawa.

Wnioski Ogólne:

Kelvanie wydają się dość sztampową rasą – rasą z imperialistycznymi zapędami i kodeksem honorowym, podobnymi do tych, które przejawiali Klingoni; oraz cywilizacją na wysokim stopniu zaawansowania, które umożliwia im przyjmowanie dowolnych postaci i osiąganie zawrotnych prędkości. To co wyróżnia Kelvan to właśnie to połączenie bycia rasą o wyższym stanie świadomości z tym, że aktywnie szukają oni innych ludów do podboju. Zwykle wszelkiego rodzaju „wyższe byty” spoglądają krzywym okiem na krwawą historię innych ras, jednocześnie same ukrywając swoje krwiożercze zapędy pod pozorem sprawdzania albo karania ich (tak, Metroni, nie zapomniałam o Was).

Tak jak wielu przeciwników kapitana Kirka przed nimi (jak Apollo czy Trelane), Kelvanie już w swojej pierwszej scenie pokazują, że są niebezpieczni i nie będzie łatwo ich pokonać. Kolejne próby odzyskania władzy nad statkiem spalają na panewce i przywódca Kelvan, Rojan, najpierw dla przykładu zamienia dwie Czerwone Koszule w bryły i zabija jedną z nich – oficer Thompson; a potem, kiedy już przedostają się przez barierę na krańcu galaktyki, zamienia w bryły większość załogi. Dochodzi do takiego momentu, że Scotty i Spock proponują w samobójczym sabotażu wysadzić statek wraz z Kelvanami, ale Kirk ostatecznie decyduje się tego nie robić. Sytuacja jest opłakana: najeźdźcy rządzą statkiem, załoga Enterprise jest uwięziona w bryłach, a Kirk, Spock, McCoy i Scotty trzymani są pod bacznym okiem Kelvan.

A potem Spock i McCoy odkryją, że ich wachman nie tylko czuje smak ludzkiego jedzenia, ale też sprawia mu ono przyjemność… co jest o tyle dziwne, że Kelvanie dawno temu odcięli się od emocji i wrażeń zmysłowych, aby skupić się na rozwoju umysłowym. W związku z tym czterej panowie postanawiają, że każdy z nich, na swój sposób, doprowadzi do tego, że na nowo odkryte wrażenia zmysłowe i emocje zamkniętych w ludzkich skórach Kelvan przytłoczą ich. Scotty próbuje upić strażnika, McCoy wstrzykuje innemu Kelvanowi środek wzmagający irytację, Kirk uczy niejaką Kalindę kilku rzeczy o miłości, a Spock manipuluje Rojanem, aby ten poczuł się zazdrosny o Kalindę. Wkrótce Kelvanie zaczynają zachowywać się coraz bardziej ludzko, co nadaje odcinkowi lżejszy, bardziej komediowy ton. Na końcu zaś Kirk przekonuje przeciwników do tego, aby – skoro teraz już są ludźmi – zwrócili się do Federacji z prośbą o pomoc w poszukiwaniu nowej planety i w jej kolonizacji.

Ciekawe jest to, że pierwotny scenariusz zakładał o wiele mroczniejsze klimaty (m. in. trzymanie załogi Enterprise jako niewolników i zmuszaniu ich do rozpłodu oraz Kirk poddawany torturom) i Gene Roddenberry postanowił wprowadzić do niego poprawki.

Tak po prawdzie, to Kelvanie są na tyle interesującą rasą, że można by ich jeszcze kiedyś wykorzystać (i nawet pierwotnie zastanawiałam się, czy czasem Imperium Kelvańskie nie pojawiało się w późniejszych seriach Star Treka, ale wygląda na to, że nie). Niestety, na ten moment wygląda na to, że pozostaną jedną z tych ras, które pojawiają się raz, a potem znikają w pomroce dziejów.

Za tydzień Kirk znajdzie się w środku konfliktu między Kohmami i Yangami i będzie recytował Deklarację Niepodległości.

Leave a Reply